Toast dla Tadeusza Wiatrzyka 1987

Tadziu drogi! Tadziu miły!

Choć mam chęci jaknajszczersze,
coraz mniej już we mnie siły,
by toasty stroić w wiersze,
by ubierać myśli w rymy,
sens zachować oraz smaczek
i radosne robić miny,
gdy, na przykład, serve płacze…
No, bo popatrz na to z boku –
człek w toaście swym się ćwiczy,
a tam, w sercu, ten niepokój:
– czy wznieść będę miał go przy czym ?!
Lub dopada czasem strach mnie,
aż powstaje w myślach luka –
gdy z emocji w gardle zaschnie,
czy miał będę czym przepłukać ?!
Precz obawy me koszmarne,
trudna rada – ryzykuję!
Nim do serca Cię przygarnę,
nim po męsku ucałuję –
życzę zdrowia, pomyślności,
forsy m i l i a r d, licząc skromnie!
Z niego (marzę tak w skrytości),
byś mógł trochę przegrać do mnie…
I choć w ZAIKSie mi ten wierszyk
żadnych tantiem nie nagoni –
starczy uśmiech Twój najszczerszy
i przyjazny uścisk dłoni!

Warszawa, 28 października 1987 r.