Toast TW 1993

Nie znajdziesz skutku bez przyczyny,
chociażbyś chęci miał najszczersze –
oto kolejne Imieniny,
które wypada uczcić wierszem …
Muszę się przyznać – w pierwszej chwili
chciałem napisać: uczcić muszę,
bo to i mniej bym sie wysilił,
rym mając łatwy z “Tadeuszem” …
Lecz, gdybym szukał łatwych rymów,
musiałbym siebie mieć w pogardzie –
tu w grę nie wchodzi żaden przymus,
bo ja, po prostu, chcę ! Najbardziej !
Bo solenizant – każdy powie –
jest koleżeński i otwarty,
no i w ogóle miły człowiek,
gdy się z nim razem nie gra w karty !
Gdy wozem z Rady z nim wracamy,
spokojny, grzeczny jest nad podziw
i rzadko rzuca w nas liczbami –
ile nas wozi lat i godzin …
Jego walory – wiem – nie zginą,
bo ciąglość jest kultywowana
i – pewne ! – gdybym był dziewczyną,
to bym przyłożył go do rana …
Ale nie gramy tutaj w rugby,
nie mówmy więc o przyłożeniach.
Nie zmilczę przecież, chociaż mógłbym,
jak bardzo Tadzia ja doceniam !
W gniewie – on pierwszy jest do zgody !
Nie wierzysz ? – to się raz z nim przemów !
Jest to przyjaciel czystej wody,
jakiego życzyłbym każdemu !
I stwierdzam szczerze: – Imieniny
od tych nie bliższe mi – niczyje,
więc proszę – toast ten spełnimy
za Tadeusza ! Niech nam żyje !

Warszawa, październik 1993 r.